piątek, 8 marca 2019

Wybór moich haiku, tanek, haibunów i wierszy z 2010 r.


Nowy Rok –
Ze śnieżnej zaspy
Antena


***


Puste pola
Aż po horyzont
Śnieżna cisza


***


The old love letter
So many grammar mistakes
And tracks of tears


20 stycznia 2010 r. publikacja na łamach "The Mainichi Daily News".

***


Mroźna zawierucha
W parku wieje
Pustką


***


Głęboka cisza
Pod warstwą lodu
Przemknęła ryba


***


Niewypowiedziane albo uwalniająca siła pisania.

Gdybym pragnęła
jeszcze bardziej,
szyby w okolicznych domach
zadrżałyby,
a potem zamieniłyby się
w gwiezdny pył.

Gdybym pragnęła
jeszcze bardziej,
nagle onieśmielona Etna
nie odezwałaby się już
nigdy więcej.

Gdybym pragnęła
jeszcze bardziej,
wodospady zastygłyby w połowie
a świeżo postawione tamy - pękły.

Ale spełniło się tuż przed.
Zakołysało się na krawędzi.
W nagłówkach gazet,
czarno – na białym
„świat wstrzymał oddech.”

U moich stóp znikąd
wylądowało krucze pióro.

Spisując nim powyższe
uwolniłam moc
niewypowiedzianych pragnień.


***


Śnieży…
Przeskakuję
Z kanału na kanał


***


I na cóż gwiazdom
Ich chełpliwa niepoliczalność?
Wczoraj
Swoim krzykiem
Strąciłam jedną z nich


***


Mroźna noc –
Cichą doliną spłynęła
Kropla potu


***


Królowa Śniegu –
W jego ramionach
Nagle taka drżąca


***


Radość tworzenia.

To
czymkolwiek by na daną chwilę
było lub nie było
napisało się,
choć równie dobrze mogło
utkać się w gobelinie,
namalować się w obrazie,
uchwycić się w fotografii.
Dowolność środków niewyczerpana
i odsyłająca tego, kto akurat
trzymał w ręku długopis lub aparat
na margines wydarzeń.
A więc tym razem akurat napisało się.
Wychynęło
z najgłębszej, podświadomej pamięci
zupełnie nieznanych prapraprzodków
i zażądało dla siebie wyrazu,
omijając bez najmniejszego wzruszenia fakt, że
ten, przez którego postanowiło zaistnieć
bierze właśnie prysznic,
jest na randce,
robi jajecznicę i wolałby jej nie przypalić,
śpi snem sprawiedliwego,
kocha się z kimś o kim śnił podczas
bezsennych nocy.

Cóż to wszystko znaczy wobec
tętniących skroni,
ucisku w gardle,
skamieniałego splotu słonecznego,
nie mających zamiaru ustąpić dopóty,
dopóki wciąż nie przejawione
nie znajdzie dla siebie
upragnionego wyrazu,
idealnie trafiającego w sedno,
czymkolwiek by ono na daną chwilę nie było.
Te i inne objawy
tak dobitnie zaświadczające o człowieczeństwie
muszą zostać teraz przekroczone,
chociaż nikt tutaj nikomu
nie obiecuje nic w zamian.

No, może poza chwilą ulgi,
ale ta nie jest przecież wcale nagrodą
lecz raczej kropką nad „i”
w dziele, które nie ma końca
lub które raczej przetrwa tyle,
ile przetrwa ludzkość;
w dziele w którym wszystkie nazwiska
odbiją się jednakowym echem.


***


Ostatni śnieg topnieje –
Cynamonowy herbatnik
Unosi się
Na powierzchni kawy
Przez chwilę


***


Kiedy skończyłam
Porządkować swoje myśli,
Taras zawieszony był praniem,
A w całym domu pachniało
Pastą do podłogi i ciastem


***


Thaw –
The village dwellers
Gaze at the river



27.04.2010 r. mój powyższy utwór został opublikowany na łamach "The Mainichi Daily News".

***


Czekając na gości…
Na cukrowej róży
Przysiadł motyl 


***


Preludium narasta -
Burza w ciemnościach
Wzbiera szumem liści


***


Zdjęcie oglądane
W dzisiejszym śnie…
Po odwróceniu, zamiast spodziewanej
Daty i nazwy miejscowości,
Zupełnie nieznany krajobraz


***


Róża w pączku -
Piękność, która jeszcze
O sobie nie wie


***


Leśna osada -
Na przydomowych ławeczkach
Jogini


***


Nieplanowana podróż -
Pocałunek prowokuje
Pocałunek


***


Świt -
Znana dotąd droga
Rozwidla się


***


The storm begins -
Suddenly we start
To scream at each other


17 września 2010 r. moje haiku zostało opublikowane na łamach "The Mainichi Daily News".


***


Nocna mżawka -
Światła wielkiego miasta
Drżą w kałużach


***


Międzysłowia

Między jednym zdaniem
pozornie niedbałym
i drugim
nieświadomym własnego znaczenia
wymknęły się
słowa prawdy;
rozsypały się
niczym diamenty,
rozpękły
od niepojętej, odśrodkowej siły,
której imienia
próżno szukać w słownikach.

Nagle tak lekkie.
Uwolnione raz na zawsze.
Przemieniające każdy
napotkany po drodze atom.


***


Nocne ognisko -
Wpatrzeni w płomienie
Wyruszamy w różnych kierunkach


***


Nieodgadniony horyzont...
Mgła
Szumi morzem


***


Szymborska -
W lekkich wersach
Granaty do rozrywania schematów
I czarny humor
Na otarcie łez


***


Uliczny mim -
Coraz liczniejsi przechodnie
Solidarnie nieruchomieją
W niewypowiedzianie
Słusznej sprawie


***


Milczące spotkanie.

Przyciągnęła moją uwagę tym, że wprost emanowała niewymuszonym spokojem i wewnętrzną harmonią. Mogła mieć pewnie pięćdziesiąt parę lat, była schludnie, prosto i elegancko ubrana; dopasowane kolory w odcieniach beżu, proste, krótkie ciemnoblond włosy...Niczego od nikogo nie wymagająca, ale jednak silnie obecna. Zupełnie tak, jakby mówiła całą sobą - "Długo szłam do punktu, w którym jestem teraz. Musiałam pokonać piekło i niebo, walczyłam; czasami wydawało mi się, że ta walka nigdy się nie skończy, walczyłam ze wszystkimi i o wszystko, o siebie. Nawet sen mnie z tego nie uwalniał, bo często ukazywało mi się we śnie to, co przeżywałam na jawie, tyle, że pozbawione wszelkich iluzorycznych przesłon... Aż w końcu, któregoś dnia, gdy poczułam się już tym wszystkim bardzo zmęczona, nagle zrozumiałam, że piekło i niebo są we mnie i tylko ja mogę je pokonać, odebrać im moc, aby one dłużej nie rządziły mną. Wtedy też przestałam mieć wrażenie, że życie miota mną to tu - to tam. Odnalazłam spokój, jakiego nigdy wcześniej nie znałam".
Tak naprawdę nie wiem, czy to była jej nieopowiedziana na głos historia, czy też na jej widok to we mnie obudziło się coś, co już od jakiegoś czasu szukało swojego kształtu i na różne sposoby próbowało do mnie przemówić. Ale to przecież nie ma większego znaczenia.


W zatłoczonym, brudnym autobusie
Kobieta z bukietem
Czerwono - złotych liści


***


Coraz bardziej jesiennieje...
Kubek gorącej czekolady
W obu dłoniach


***


Właśnie teraz
Ktoś gdzieś się rodzi,
Ktoś gdzieś umiera -
Między jawą i snem
Wzdrygnięcie


***


Cmentarna ścieżka -
Dziewczynka wpatruje się
W lecący samolot


***


Niedopowiedzenia...
W Księżycowym świetle pływają
Jamochłony


***


Zamykam oczy
Jego dotyk przenosi mnie
Daleko stąd


***


Coraz krótsze dni -
W sklepie z oświetleniem
Tłum


***


Nienasycenie -
Przez całą noc
Czytam


***


Szept w ciemnościach...
Z odległych galaktyk
Nawoływanie do powrotu


***


Środek nocy -
Wciąż czuję na sobie
Wzrok nieznajomego,
Którego spotkałam
We śnie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz