Obudziło mnie światło
A potem zgasło
Okazało się, że to był
Przejeżdżający za oknem samochód
Kto nim jechał?
Dokąd?
Zostawił mnie
Przebudzoną
Wpatrzoną w ciemny sufit
Z którego po chwili
Zaczęłam sczytywać hieroglify
Apokryfy zepchnięte w głąb
Przez ustalaczy powierzchniowej
Bezpiecznej prawdy
Otwarła się nade mną głębia
Oceanu sprzed milionów lat
I popłynęłam
Moje łóżko miękko
Zamieniło się w łódź podwodną
W kameleona zasysającego
Każde napotkane tło
Od tamtej pory pozostaję
Nieuchwytna
Rano wstałam jak zwykle
Zaparzyłam kawę
Stanęłam przy tym samym oknie
Przez które w nocy wpadło światło
Zobaczyłam mrówki
Objuczone
Pędzące
W tę i z powrotem po nic
Ślepe
Głuche
Nieme
Spętane
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz