wtorek, 2 kwietnia 2019
Rzeźbiarz
Ociosał ją z każdej strony,
tak, żeby była jego
aż do granic niemożliwości
za którą rozciąga się
tylko rozpacz i pustka;
kraina wiecznie niespełnionych pragnień.
Oczy jej wyrzeźbił,
tak, żeby patrzyły
jasno i szczerze,
z niewyrażalnym, lecz głębokim oddaniem
tylko na niego.
Na innych -
spod półprzymkniętych powiek
i wyłącznie wzgardliwie.
I piersi.
Tak, żeby to właśnie jego dłonie
zamykały się na nich
szczelnie, z dokładnością co do milimetra.
I pośladki.
Okrągłe i wypukłe,
zapraszające - tak, aby mógł
w każdej dowolnej chwili
zagarniać je do siebie,
ruchem nie znającym sprzeciwu.
Tak - była w nich zachęta
i równocześnie opór
mające swe źródło
w nieskazitelnym kształcie;
zbyt trudnym do uwierzenia,
a jednak istniejącym.
Jeszcze włosy -
falujące niczym morze,
które uspokaja się tuż po burzy,
leniwie rozlewając się raz po raz na brzegu.
Równomiernie opadały
do połowy pleców.
Każda, najdrobniejsza fala -
niesforne kosmyki nie wchodziły tu w grę -
wywołana została jego ręką.
Więc może był po trosze
również Posejdonem.
I jeszcze usta.
Pełne.
W kształcie serca.
Na dolnej wardze,
pośrodku,
delikatnie odcisnął swój wskazujący palec,
imitując w ten sposób Anielski dotyk,
surowo nakazujący dochowanie sekretu.
Powierzył jej go kiedyś,
sam od razu zapominając,
czego dotyczył.
Nie sekret wszak był ważny.
Nie jego wieloznaczna,
zapewne poddająca się
wszelkim interpretacjom treść,
lecz to, że związał ich ze sobą na zawsze.
Oto ona.
Gotowa na wszystko.
Milcząca.
Dyskretnie uśmiechnięta.
Z przenikliwym, wszechwiedzącym spojrzeniem
nieruchomych oczu.
Jego rzeźba.
Jego kobieta.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
14.05.2015 r.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz