czwartek, 29 grudnia 2022

Nierozwiązywalności

 
Więc jak to jest?
Zabierając głos,
kogo, tym samym, pozbawiamy
możliwości wyrażania się?
Komu, w sposób bezwzględny,
nakazujemy milczenie?

I czy jest on świadomy
aktu przejęcia,
podobnie jak wtedy,
gdy patrząc komuś w oczy
oznajmiamy mu,
iż bierzemy go za męża lub żonę?
Czy odbieramy mu wówczas
to, kim był przedtem,
sytuując go w roli dotychczas nieznanej
lub raczej lokując w idei wyabstrahowanej,
w której nikt, w kim bije serce i płynie krew,
nie mógłby się odnaleźć?

A wolne? Kiedy bierzemy wolne,
czy sięgamy wtedy
do jakiejś przestrzennej puli,
z której każdy może sobie wyłuskać
pasujący mu kawałek,
pomniejszając tym samym
przestrzeń życiową innych?

A biorąc kogoś na stronę,
dokąd się go zabiera?
Na stronę jakiejś mądrej księgi,
w której zostały spisane
zabrane innym słowa?
I w cóż się one ułożyły?
Czy w zaklęcie, dzięki któremu
zostanie podniesiona ostatnia zasłona?
Runie takaż fasada?

Można by, choć nie trzeba,
zaniepokoić się, iż namysł
nad powyższymi zagadnieniami
prowadzi nas w ślepą uliczkę,  
gdzie czyhają już,
niczym przyczajone kojoty,
kolejne pytania
dotyczące rzeczonej ślepoty:
„Czy istniała ona od zawsze?
Czy też uliczce przydarzyło się
coś tak straszliwego, iż
postanowiła zaniewidzieć?”

Można też nad powyższymi koanami,
które wplotły się w nasz język,
udając związki frazeologiczne
oraz utarte zwroty,
pęknąć ze śmiechu
i nie roześmiać się, co zrozumiałe,
już nigdy więcej.

Albo przejść
nad tym wszystkim,
niczym nad rwącą rzeką,  
do porządku dziennego
lub nocnego,
niezależnie od tego
jak długo się będzie tam szło.

Wtopić się w tłum.
To bardzo dobry rozpuszczalnik
dla wszelkich cech indywidualnych
pozwalających poprzez to, co zastane
dostrzec niebywałe.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz