piątek, 27 maja 2022

Rozdział

 

Osoby:
Aneta – 29 lat, ładna brunetka
Mężczyzna – alter ego Anety
Arek – 23 lata, wysoki, dobrze zbudowany blondyn. 



Pokój Anety. Z lewej strony biurko na którym stoi  komputer. Biurko jest zawalone książkami i papierami. W głębi sceny duże łóżko. Z prawej strony toaletka – nowoczesne, kolorowe meble stylizowane na stare, duże lustro, stolik, dużo kosmetyków – buteleczki, słoiczki, etc. Z przodu sceny, na środku duży okrągły stół z dwoma krzesłami. Tymi czterema prostymi meblami „zaznaczone” są cztery przestrzenie; biurko – pracownia Anety, okrągły stół – salon, toaletka – pokój Anety, łóżko – sypialnia.
Aneta siedzi przed komputerem, pisze na klawiaturze. Na podłodze siedzi Mężczyzna; ubrany na czarno,  jest na bosaka, pali papierosa. 


Mężczyzna:  On zaraz przyjdzie. Może jednak się przebierzesz?
Aneta (przerywa pisanie, przeciąga się na krześle)
                       Prosiłam cię, żebyś się do mnie nie odzywał. Nie  chcę zwariować do końca.
Mężczyzna:  Ale mogę tutaj zostać? Będę siedział sobie cichutko i palił papieroska. Myślisz, że tak będzie lepiej? Skoro już mnie zobaczyłaś, powinnaś wiedzieć, co myślę na różne tematy.
Aneta:           Po co? Żeby mieć o czym gadać z psychiatrą do którego prędzej czy później trafię? „Panie doktorze, od czasu do czasu widuję w swoim mieszkaniu faceta, ubranego na czarno, z papierochem przyklejonym do ust. Twierdzi, że jest moim alter ego. Nie, nie wiem dlaczego to jest facet, a nie kobieta, ale może ten wątek na razie zostawmy. Ważne, że go widzę. I że z nim rozmawiam. To smutne, ale prawdziwe, panie doktorze. Proszę przepisać mi jakieś prochy, po których tak otępieję, że nie będę w stanie pracować i w związku z tym nie zarobię   kasy, żeby zrealizować te wszystkie marzenia, które jakimś cudem we mnie przetrwały. Nikt nawet nie zauważy, że coś ze mną jest nie tak, że niby jestem, a jednak zaczynam znikać, nikt poza moimi rodzicami, tylko im mogę ufać. Ale co z tego, skoro żyjemy w dwóch różnych światach, starzy są totalnie bezradni wobec dzisiejszej rzeczywistości, jeszcze niedawno byliśmy partnerami, dzisiaj coraz więcej nas oddziela, technika przede wszystkich, którą ja muszę znać, a która moim rodzicom kojarzy się tylko z science fiction, nie mamy wspólnego języka, więc nie wygląda to wszystko różowo, ale wierzę, że pan doktor jednak coś wymyśli, bo w sumie, cholera, jak nie pan to kto...” (Aneta śmieje się)
Mężczyzna:  Przecież sama tego chciałaś. Zawsze twierdziłaś, że otaczająca cię rzeczywistość nie spełnia twoich wymagań, że np. przesiadując pięć godzin w pubie ze znajomymi, ślizgasz się po powierzchni, a prawdziwe sensy i znaczenia ukryte są znacznie głębiej. Sięgałaś po wszystkie możliwe środki, żeby dotrzeć do innej, alternatywnej rzeczywistości. No to ją masz. Ja jestem jej przedstawicielem. Zawsze możesz się pocieszyć, że twój ukochany Jung też...
Aneta:          Miałam i mam różne zainteresowania! Nie było w tym nic złego! Nie masz prawa tak tego upraszczać! Zawsze trzymałam rękę na pulsie, nigdy nie zapędziłam się za daleko...
Mężczyzna:  Kogo ty chcesz oszukać? Chodziło ci tylko o jedno – chciałaś przekroczyć granice, którymi obwarowana jest codzienna rzeczywistość, szukałaś swojego dna od chwili, gdy odkryłaś, że każdy ma swoje... Wierzyłaś, że akurat ty dasz radę się odbić i wstaniesz silniejsza, mocniejsza, no i bardziej zdystansowana, bo czasem wydawało ci się, że nie masz żadnej osłony przed drugim człowiekiem, przed jego wpływem...
Aneta przerywa mu po raz kolejny udając, że nie słyszy tego, co mówi Mężczyzna.  
Aneta:          Nie wiem, jakim cudem możesz być moim Alter Ego, skoro jesteś taki... taki... tępy, ograniczony! Doszłam w życiu do czegoś, rozumiesz?! Udało mi się dlatego, że byłam wierna sobie! Jestem tłumaczką, projektuję strony internetowe, jestem znana i uznana, do cholery, robię to, co lubię i zarabiam na tym niezły szmal, to jest jak dar w dzisiejszych czasach! Mam przyjaciół, a pewien 23-letni szczawik marzy o tym, żeby mnie przelecieć! Jestem od niego starsza o 6 lat i to mnie kręci, jego też kręci, reszta się nie liczy! Jestem dojrzałą kobietą, a przy nim czuję tak seksowna, że najchętniej przeleciałabym samą siebie! Arek zaraz tu przyjdzie i będę się z nim kochać do rana, aż zapomnę o takim widziadle jak ty, nie doprowadzisz mnie do obłędu, nie będziesz tutaj siedział i wciskał mi kitu, wiem, kim jestem, przychodzisz już o dwóch tygodni i wmawiasz mi, że sama siebie nie znam...
Mężczyzna:  Nie rozpaczaj aż tak bardzo.
Aneta:           Zamknij się wreszcie!
Na chwilę zapada cisza. Aneta pisze na klawiaturze, mężczyzna pali papierosa.
Mężczyzna:  A więc mówisz, że wpadnie Arek. Fajnie, polubiłem chłopaka.
Aneta rzuca w niego grubą książką, ale nie trafia.
Mężczyzna:  Chociaż boję się, że trochę zaczyna tobą rządzić. Nie zauważyłaś? Pamiętasz, jaką awanturę zrobił ci o pięć minut spóźnienia? Myślałaś, że to żart i potwornie się przestraszyłaś, kiedy okazało się, że to niestety nie były wygłupy. Pomyślałaś... poczekaj, uciekło mi... aha, pomyślałaś, że to despota i paranoik, naprawdę nawet po twoim sposobie myślenia widać, że przeczytałaś w życiu niejedną książeczkę... Tylko czy tak naprawdę coś przeżyłaś?
Aneta otwiera usta, żeby odpowiedzieć.
Mężczyzna:  Na razie to zostawmy. Szkoda, że nie masz z kim pogadać o Arku.  Żadnej przyjaciółki, której można się zwierzyć. Tylko same wampirzyce, które czekają na twoje najlżejsze potknięcie, zwłaszcza odkąd okazało się, że nieźle zarabiasz na tych swoich tłumaczeniach. Opowiadasz koleżankom, że związek z Arkiem to fajna przygoda, nie możesz się nawet zająknąć, że samotność zaczynała cię już zżerać, więc w twoim życiu zrobiło się miejsce po prostu na kogokolwiek, zrobiło się miejsce, czy też raczej -  wypaliła się w twojej psyche dziura, ale o tym nie masz z kim pogadać.... Ups... zapomniałem, że masz kupę przyjaciół. Ale oni są chyba większą imaginacją niż ja. Uwierz mi, że ja jestem bardziej prawdziwy niż oni, skarbie.
Aneta:          Nie mów do mnie skarbie. Cholera, znowu wciągasz mnie w rozmowę... A co mi tam... W końcu nikt nigdy się nie dowie, że gadam do siebie czy, że mam zwidy. Dobra, masz trochę racji. Odkąd lepiej mi się wiedzie, zrobiła się wokół mnie pustynia. Nagle koleżanki nie mają dla mnie czasu, a dziwni faceci, którzy nie wiem, skąd się biorą, chcą, żebym fundowała im kolacje. Zaczynam rozpoznawać ich na odległość i nic u mnie wskórają. Poradzę sobie i z koleżankami i z sukinkotami, których – fakt faktem – poznałam w życiu dziwnie dużo, ale naprawdę dam radę. A ty im prędzej znikniesz, tym dla ciebie lepiej.
Mężczyzna:  Nawet nie wiesz, dlaczego zostałaś sama. Nie tylko dlatego, że stać cię było na kupno mieszkania bez kredytu, który zarżnął wielu twoich znajomych. W końcu na tzw. Zachodzie mogłabyś kupić mieszkanie nawet na kredyt i nie bolałoby cię to tak bardzo jak boli w tym kraju, więc patrząc z szerszej perspektywy to nie jest wielki wyczyn. Chodzi o coś innego. Ludzie zaczęli cię strasznie wkurzać. Nie mogłaś pojąć jednej rzeczy, tylko jednej, ale za to dla ciebie najważniejszej – dlaczego ludziom wystarcza do szczęścia telewizor, kapcie i pizza, dlaczego nie chcą niczego więcej poznawać, mówiąc prościej i bardziej obrazowo - wolą jechać na zorganizowaną wycieczkę zamiast przedzierać się przez dżunglę najlepiej z maczetą własnej roboty. To cała ty. Tylko trochę przesadziłaś. W dżunglę też można się zapuścić z przewodnikiem...
Zza sceny rozlega się dzwonek domofonu. Aneta wpada w panikę.
Aneta:            Jasna cholera! To już siódma?! Nie zdążyłam się przebrać! Wszystko przez ciebie!
Aneta zdejmuje bluzkę koszulową, którą miała na sobie. Zostaje w czarnym podkoszulku na ramiączkach i czarnych spodniach. Wyłącza komputer, wstaje zza biurka, poprawia włosy, biegnie do toaletki, po drodze zatrzymuje się przy Mężczyźnie.
Aneta:           Jak wyglądam? Tylko szczerze.
Mężczyzna:  Bardzo dobrze. Arek będzie zachwycony aż do bólu. W dosłownym znaczeniu tego słowa. A na ten ból jest niewytrzymały jak każdy facet...
Aneta:           Jesteś obrzydliwy.
Aneta siada przy lustrze, wyjmuje z szufladki srebrny naszyjnik z ozdobnym wisiorkiem, wkłada go na szyję, sięga po szminkę, żeby poprawić makijaż.
Mężczyzna:  To już naprawdę niepotrzebne. Przecież rano zrobiłaś bardzo staranny makijaż. Tylko dlatego, żeby zejść na dół do kiosku po gazetę. Chyba takich kobiet jak ty jest na świecie niewiele. Bez makijażu tez byłabyś fajną dupą; szkoda, że to nigdy do ciebie nie dotrze, byłoby ci łatwiej żyć.
Aneta:           Masz zamiar zostać, gdy będzie Arek?
Mężczyzna:  Zastanowię się.
Aneta:           Mam jedno pytanie. Dlaczego jesteś facetem? Przecież powinieneś być kobietą.
Mężczyzna:  Kiedyś nią byłem. Miałem długie, proste włosy i nosiłem sukienki w kwiatki. Nie pokazałem ci się wtedy. Oczywiście, głównie dlatego, że byłem chorobliwie nieśmiały. Bardzo się ucieszyłem, gdy zabiłaś tamto wcielenie. Ostatnie lata przetrwałaś tylko dzięki temu, że jestem facetem, dziecino. Dzięki mnie żyjesz. Z twoją wrażliwością już dawno by cię zjedli. Jednak zdołałaś powołać mnie do życia. To było wtedy, gdy wreszcie przestałaś podkulać ogon, bo zbeształa cię jakaś biurwa w okienku na poczcie, posunęłaś jednej i drugiej tak, że zbladła. Potem nauczyłaś się zachowywać zimną krew, w sytuacjach, gdy inne panienki sikały w majtki. W sumie przydały się te wszystkie książki, które kiedyś przeczytałaś, wyostrzyła ci się percepcja i wyobraźnia. Kiedyś ludzka głupota tylko cię przerażała, potem nauczyłaś się ją wykorzystywać. Jednak się rozwijasz, a ja jestem na to dowodem. Jeszcze coś. To ja tak podniecam tych wszystkich facetów, którzy ślinią się na twój widok.
Aneta:          Mówisz?
Rozlega się drugi dzwonek. Aneta zrywa się od toaletki. Jednocześnie Mężczyzna schodzi ze sceny. Wchodzi Arek; trzyma w ręku reklamówkę w której widać butelkę wina.
 Arek:           No cześć, mała. A gdzie buziak na powitanie?
Aneta podchodzi i chce pocałować go w policzek. Arek wymusza jednak na niej pocałunek w usta, całują się przez dłuższą chwilę. Aneta w końcu wyrywa się chłopakowi, jest zakłopotana i zdenerwowana.
Aneta:          Napijesz się czegoś?
Arek:            Przynieś tylko szkło.
Arek wyjmuje butelkę i stawia ją na stole. Aneta na chwilę znika ze sceny, potem pojawia się z dwoma kieliszkami.
Aneta:          Muszę oddać rano gotowy tekst, a jeszcze nie wszystko przetłumaczyłam.
Arek:            Do rana daleko. Daj te kieliszki. (zabiera kieliszki od Anety, nalewa wino) No i jak - myślałaś o mojej propozycji?
Aneta:          Tak. I nie zmieniłam zdania. Świetnie śpiewasz, masz talent. Ale nie mogę być twoim menadżerem. Mam już swoją pracę, wyrobioną markę i tak dalej, długo na to pracowałam, jestem niezależna czasowo, nie muszę odbębniać ośmiu godzin dziennie przy biurku. Praca menadżera to napięcie i stres. Sorry, powiem to wprost – znajdź kogoś innego. Żeby być twoim menadżerem musiałbym zrezygnować z tego, co robię teraz. Mówiłam ci, że chętnie wzięłabym jakąś fuchę oprócz tłumaczeń, ale źle mnie zrozumiałeś. Oprócz – a nie zamiast.
Arek:           Wybrałem ciebie, a nie kogoś innego, rozumiesz? Nie powierzam swoich spraw byle komu. Poza tym znasz właściwych ludzi, do każdego potrafisz się uśmiechnąć, jesteś cholernie inteligentna i seksowna. Kurwa, wiesz, że mi się podobasz, doceń, to, jestem cholernie wymagający, chcę żebyś była moją kochanką i menadżerem, chcę ciebie całą, i basta.  Wiesz, ile panienek byłoby zachwyconych taką propozycją?
Aneta wypija jednym haustem kieliszek wina. Arek patrzy na to z zadowoleniem. Wyciąga rękę w jej kierunku.
Arek:           Widzę, że cię przekonałem. Chodź do mnie, usiądź mi na kolanach.
Aneta nie rusza się z miejsca.
Aneta:          Zapomniałeś o czymś. Mam też pisać teksty do twoich piosenek.
Arek:            No tak. To oczywiste, dlatego o tym nie wspomniałem.
Aneta nalewa sobie drugi kieliszek wina i też go wypija nie odrywając ust od kieliszka.
Arek:            Zapowiada się niezła impreza. Wiedziałem, że taka jesteś. O poważnych sprawach możemy w sumie pogadać przy innej okazji.
Aneta:          Posłuchaj, gówniarzu. Nic się nie zapowiada i nie będzie żadnej innej okazji. Co ty sobie, do cholery, wyobrażasz?! Gdybym miała 20 lat, łyknęłabym te twoje proste teksty i stałabym się twoim wielofunkcyjnym robotem, ale jestem na to za stara. Czy ty w ogóle zajarzyłeś, że jestem od ciebie starsza o sześć lat? Do tej pory wydawało mi się to ciekawe, ale po tym twoim przemówieniu poczułam się jak w przedszkolu. Ja już przerobiłam dziarskich chłopaczków, którzy uważają się nie wiadomo za co. Myślałam, że fajnie byłoby od czasu do czasu pójść z tobą do łóżka, chciałam dla ciebie zrobić małą rewolucję w swoim światopoglądzie, bo dotąd nie sypiałam z facetami do których nic nie czuję, ale nie jesteś tego wart, stary. Pomijając to, że nie jest mi to potrzebne. Nie przedłużajmy tego nawet o kwadrans, co?
Arek:           Podniecam cię. Nie broń się przed tym.
Aneta:         Głuchy jesteś, do kurwy nędzy?!
Arek przechyla się przez stół, sięga dłonią do twarzy Anety. Głaszcze ją po policzku. Aneta siedzi nieruchomo i zaczyna mówić, kiedy Arek jeszcze ją głaszcze.
Aneta:         No, dobra; powiem tak, żebyś zrozumiał. Zabrzmi banalnie, ale taka jest prawda. Poznałam kogoś innego. Kumasz, czy mam ci przeliterować?
Arek:           Uwielbiam cię taką. Oczy robią ci się bardziej skośne niż zwykle, kiedy się wściekasz. Chyba przerżnę cię dzisiaj na pół.
Aneta:         Żeby było śmieszniej poznałam go tak, jak ciebie. On też napisał do mnie e-maila, że podoba mu się moja strona internetowa i takie tam bla, bla. Chociaż nie - to ty pisałeś „bla, bla”, co w pierwszej fazie niepotrzebnie uznałam za uroczy żart, dopiero potem okazało się, że to jest dokładnie wszystko na co cię stać.
Arek uśmiechając się zapala papierosa.
Aneta:          On pisał konkretnie, ma dużo do powiedzenia. Aha, i to jest mężczyzna, a nie dzieciak. Niczego ode mnie nie wymaga, nie nakazuje. Jest ode mnie starszy o kilka lat...
Arek:            Włodek, 36 lat, kawaler, ma własną firmę wydawniczą, co bardzo ci się spodobało, bo wydaje te wszystkie odjazdowe książki, które kiedyś przeczytałaś. Ma wilczura o imieniu Sabina, śliczna sunia, która kiedyś uratowała mu życie w górach i którą uwielbia ponad życie.
Aneta zrywa się od stołu.
Aneta:          Skąd o tym wiesz, do cholery?
Arek:            Pomyśl.
Aneta:          Mów, nie mam ochoty na zgadywanki!
Arek:            To jest proste.
Aneta przez chwilę krąży po scenie, zabiera ze stołu wino i popija prosto z butelki. Na scenę wchodzi Mężczyzna, którego Aneta w pierwszej chwili nie zauważa. Arek nie widzi go w ogóle. Nagle Aneta zatrzymuje się na wprost Arka.
Aneta:          No, jasne!  Masz tą swoją cholerną firmę komputerową. Włamałeś się do mojej skrzynki e-mailowej...
Arek:            Nie, drogie dziecko. Nie musiałem. Nie przedłużajmy tego nawet o kwadrans. To ja jestem Włodek. I częściowo mój kumpel. Ja pisałem listy, a on rozmawiał z tobą przez telefon i wysłał ci swoje zdjęcie. Znam cię na wylot, lepiej niż byś chciała. Pewnie piszczałaś, gdy tylko widziałaś nagłówek listu od Włodka. Czyli ode mnie. Chyba nie zostawisz mnie dla kogoś, kogo stworzyłem. Ja ciebie znam, ale ty mnie nie.
Aneta:            Wypierdalaj stąd, bo zadzwonię na policję!
W tym momencie Mężczyzna wybucha śmiechem. Zwraca tym uwagę Anety, która w pierwszym odruchu chce zareagować na jego obecność, ale się powstrzymuje.
Arek:              Co jest?
Aneta:            Nic.
Aneta siada na podłodze. Mężczyzna siada obok niej.
Arek:             Przez chwilę wyglądałaś, jakbyś zobaczyła ducha.
Aneta:           Wydawało ci się. Idź już.
Mężczyzna nachyla się do Anety i mówi głośnym szeptem.
Mężczyzna:  Nie ma nic gorszego niż samotność. Tyle już wiesz.
Arek:             Chcesz zostać sama? Taka kobieta jak ty? Możesz mnie spławić, nie jestem takim nachalnym dupkiem, jak ci się wydaje. Ale przyjdą inni po mnie i nie będą już tacy mili jak ja. Będą przełazić przez twoje łóżko, a ty będziesz czuła się coraz bardziej samotna. Masz 29 lat, to dużo i mało, bo pomyśl – wszystkie twoje koleżanki są już mężatkami, większość ma dzieci. Wyciągnij z tego wnioski. Ja myślę o tobie poważnie, możemy połączyć przyjemne z pożytecznym... Jesteśmy do siebie podobni.
Aneta:           Wyciąłeś mi ohydny numer.
Aneta mówi cichym, zrezygnowanym głosem. Mężczyzna uspokajająco głaszcze ją po plecach.
Arek:            Nie umrzesz od tego. Nic się nie stało. Chyba nie zakochałaś się we Włodku? Zakochaj się we mnie, będziesz łatwiejsza.
Arek wybucha śmiechem, Aneta milczy. Od czasu do czasu  popija wino.
Arek:            Dobra, zróbmy tak. Idę do sypialni, czekam tam na ciebie. Ale cierpliwość nie jest moją mocną stroną. Czekam pięć minut, potem po ciebie przyjdę, ale nie wiem, czy to ci się spodoba.
Aneta:          Skąd wy się tacy bierzecie? Przecież ty masz dopiero 23 lata. A już jesteś starym skurwielem. Jak to możliwe?
Arek:            Czekam.
Arek idzie w głąb sceny, kładzie się na łóżku na wznak, przeciąga się, leży patrząc w górę, pogwizduje. Aneta wstaje podpierając się na butelce, podchodzi do toaletki i siada przed lustrem. Wpatruje się w swoją twarz. Za lustrem staje Mężczyzna. Aneta mówi do Mężczyzny patrząc w lustro.
Aneta:           Masz rację. Samotność to piekło. Już nie mam siły być sama. Zapieprzam jak dzika i w sumie po co mi to, skoro nie mam z kim wyjechać na weekend. (pauza) Zaproponuję Włodkowi spotkanie. Nieważne, że on powinien zrobić to pierwszy. W końcu jestem nowoczesna, nie? Przynajmniej będę wiedziała na czym stoję, właściwie ostatnio myślę, że on jest moją ostatnią deska ratunku, bo niby gdzie mam poznać kogoś nowego, w pracy nie, już wszystkich znam i wiem o co chodzi, koleżanki nie zapraszają mnie na imprezy, bo boją się, że będę im podrywać mężów, idiotki. Nie mam  z kim pogadać, czasem myślę, że to mi się śni. Nie wiesz, kiedy ten szczyl stąd wyjdzie? Włodek jest na pewno zupełnie inny...
Mężczyzna nachyla się w kierunku Anety.
Mężczyzna:  Jaki znów Włodek?! Chyba nie wszystko do ciebie nie dotarło?!
Aneta patrzy na niego zszokowana. W tej chwili Arek siada na łóżku i patrzy w jej kierunku.
Arek:            Starczy tego, mała; nie musisz pudrować noska. I tak zliżę ci cały makijaż.
Aneta nie reaguje.
Arek:           Muszę do ciebie wstać?
Aneta wstaje, gasi lampkę przy toaletce. Równocześnie gaśnie światło na scenie. 


KONIEC


28 stycznia 2005 r. moja powyższa sztuka teatralna została wystawiona na deskach teatru Collegium Nobilium Akademii Teatralnej w Warszawie w ramach spektaklu dyplomowego pt. „Generacja”, którego pomysłodawcą i reżyserem był Piotr Łazarkiewicz, odpowiedzialny również za układ tekstów, jako że ów spektakl składał się z jednoaktówek, napisanych, wraz ze mną, przez dziesięciu autorów. Więcej szczegółów tutaj.
W rolę postaci występujących w mojej sztuce wcielili się: Julia Kijowska, Piotr Bajtlik, Sebastian Świerszcz. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz