sobota, 15 czerwca 2019

Sen o parasolce


W trakcie
nocnej burzy z piorunami,
grzmotami, przebłyskami
nie z tego świata,
rozjaśnianej co chwilę
gniewnymi wejrzeniami
(chyba) samego Boga,
śnię, że jadę
pustym tramwajem
i nagle na jednym z krzeseł
dostrzegam
zamkniętą w sobie,
szczelnie zwiniętą,
parasolkę.
Nieodgadnioną
w swej symbolice,
zadziwiającą
dla mojego śniącego umysłu.
I kiedy już mam wniknąć
w historię tego,
kto ją tutaj zostawił,
(bo nawykowo przyjmuję
taką właśnie wersję zdarzeń),
nagle
coś się we mnie otwiera.
Staje się jasne,
że to nie tyle czyjaś przeszłość
leży zwinięta na krześle,
co moja przyszłość,
która ma się rozpostrzeć,
kiedy w końcu
wysiądę na swoim przystanku;
kiedy się obudzę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz